W drugim roku 9 letniej Wielkiej Nowenny Wynagradzającej za grzechy przeciwko życiu, chcemy przebłagać Pana Boga za wszystkie praktyki, które uderzają w świętość i godność życia ludzkiego od momentu poczęcia do naturalnej śmierci.
Hasło roku: Powołał mnie Pan już z łona mej matki. Iz 49, 1
1. POSTAWA ANTYNATALISTYCZNA (natale – rodzić)
Postawa antynatalistyczna pochodzi od słowa natale – rodzić. Jest to ideologia odrzucająca koncepcję stwórcy o płodności.
Bóg jest Dawcą życia, a postawa antynatalistyczna jest przeciwna jego zamysłowi. To jasny komunikat: nie chcę życia, a więc nie chcę Boga: szczęścia, miłości, hojności, mądrości, piękna i wszelkiego rodzaju dobra, jakiego w głębi serca pragnę i potrzebuję.
Tymczasem w planie Bożym jest spotkanie małżonków przebiegające w atmosferze wzajemnej miłości i zaufania, i otwartości na siebie nawzajem, otwartości na każde dobro – również płodność a w konsekwencji zrodzenie życia. Na przestrzeni tysiącleci posiadanie dzieci były niekwestionowaną wartością a niepłodność tragedią a nawet hańbą. Dziś natomiast celowe ubezpłodnienie jest pożądanym statusem, za które się płaci.
Współcześnie zbliżenie kobiety i mężczyzny, powinno być „bezpieczne”. Kojarzy się to z „zabezpieczeniem” przed dzieckiem, jak gdyby było ono wielkim zagrożeniem, potworem przed którym trzeba chronić siebie i swoją rodzinę. Czy to nie absurd bać się dziecka? Bać się życia? Co jest takiego strasznego w nowym życiu, że trzeba się przed nim zabezpieczyć? Kto straszy życiem? Kto daje życie? Warto w ciszy swego serca odpowiedzieć na powyższe pytania.
Bóg jest Dawcą życia, więc postawa antynatalistyczna jest wyrazem braku zaufania do Niego. Gdy nie wierzę Bogu próbuję zbudować szczęście w oparciu o własne siły, nie słucham Tego, który jest źródłem wszelkiego dobra. I to jest prawdziwe ludzkie nieszczęście, nie szukać dobra w Bogu. Sięganie po środki prowadzące do unikania zrodzenia jest zewnętrznym wyrazem zagubienia i smutku. Pojawianie się dziecka może bowiem zburzyć własne plany na przyszłość, nie pozwolić na osiągnięcie ambitnych celów, zdobycia wykształcenia, pożądanego statusu społecznego, upragnionego stanowiska w pracy. Jednak pod szyldem nowoczesności kryje się ludzka bieda, oddalenie od Boga – czyli rzeczywistość grzechu.
Kardynał Newman ostrzegał: Przyjście Chrystusa (ponowne) będzie bezpośrednio poprzedzone straszliwą i niespotykaną eksplozją zła, nazwaną przez św. Pawła apostazją, odstępstwem, pośród której objawi się pewien straszliwy Człowiek Grzechu – syn zatracenia, szczególny wyjątkowy nieprzyjaciel Chrystusa czyli Antychryst; stanie się to gdy zwyciężą rewolucje, a obecna struktura społeczeństwa rozpadnie się w kawałki…
Znakiem wyraźnym takiego upadku jest doprowadzenie rodziców do nienawiści względem swego dziecka, czyli degradacja człowieczeństwa poniżej zezwierzęcenia, ponieważ, jak dobrze wiemy, zwierzęta zawsze za wszelką cenę bronią swoje potomstwo – tak nakazuje im instynkt życia.
Natomiast Człowiek bez Miłości Bożej degraduje swoje człowieczeństwo, upadla siebie samego. Dlatego by go podnieść z upadku Miłość przyszła z Nieba na ziemię i zamieszkała w Niepokalanej. Bóg zechciał, aby Jego Syn – w swojej ludzkiej naturze – wzrastał i karmił się miłością Maryi. Możemy Ją kontemplować wpatrując się w macierzyńskie życie Maryi w Nazarecie. Jak wielka musiała być siła Jej matczynej miłości, skoro Jezus dzięki niej mógł wypełnić wolę Ojca.
Poszedł do świata pogrążonego w ciemności grzechu i w śmierci, żeby nas uwolnić z jej szponów przez swoją śmierć i zadośćuczynić za nasz grzech Trójcy Przenajświętszej. Kontemplując na ziemi tę nową przedziwną relację Matki i Syna, odkrywamy w niej źródło życia i mocy miłowania, w całkowitym posłuszeństwie i miłości do Ojca. To jest bardzo ważna wskazówka dla nas, za którą winniśmy nieustannie dziękować Jezusowi i Jego Matce. Wpatrując się w życie Jezusa i Jego Matki odnajdujemy drogę prawdziwej miary macierzyństwa i ojcostwa dziś tak bardzo zranionego i oddzielonego od Boga.
Powrót do prawdziwego Boga jest jedyną drogą dającą odrodzenie. Bóg wie jak jesteśmy egoistyczni i nastawieni na dogadzanie sobie. Chce dać nam bliskość z drugim człowiekiem w małżeństwie, które osobiście błogosławi. Tylko w takim związku, uświęconym Bożą obecnością, człowiek może czuć się szczęśliwy i bezpieczny – w każdej sytuacji, również tej intymnej. Dlatego nasza modlitwa i pokuta to wyciagnięcie ręki do ginącej w odmętach świata rodzinie. Bądźmy odważni i ofiarni w tej wielkiej duchowej bitwie o życie!
o. Piotr Idziak SJ