II ROK. Handel narządami ludzkimi

 Handel narządami ludzkimi

Istnieje szlachetne, naturalne współczucie, które nie jest uwarunkowane chrześcijańskim objawieniem, czyli humanitarna miłość do ludzi. Ale postawa ta jest czymś zgoła odmiennym od chrześcijańskiej miłości bliźniego, która zakłada w sposób konieczny bezpośrednią miłość do Chrystusa i sama w sobie jest czymś z gruntu odmiennym od humanitarnej miłości do człowieka. 

Prawdziwa miłość bliźniego osiąga swój szczyt w zainteresowaniu jego uświęceniem i zbawieniem wiecznym. Najczęściej myli się ją z dobroduszną uległością. Nie rozumie się już, że prawdziwa miłość musi reagować na życzenia bliźniego równie często negatywnie jak i pozytywnie. Współczesna kultura – choć prawdziwiej wybrzmi słowo subkultura – przez zgubne przesunięcie punktu ciężkości na doczesność straciła z pola widzenia ogromny ludzki dramat, jaki wiąże się z grzechem pierworodnym i zbawieniem przez Chrystusa oraz fakt, że każdy ludzki wybór wpływa na nasz los: wiecznej szczęśliwości lub potępienia, między niebem lub piekłem. Takie są skutki utraty żywej wiary, które prowadzą do coraz bardziej materialnego i zmysłowego patrzenia na człowieka. Przez to gubimy i zatracamy pełnię widzenia oraz odpowiedzialność za nasze czyny, czyli idziemy w niebezpiecznym kierunku ku zwierzęcości. 

Abstrahują od zafałszowania miłości bliźniego i niedostrzegania jej korzeni tkwiących w czystej miłości do Jezusa; niezależnie od nadmiernego przywiązania do doczesności, jakie przejawia się w przekładaniu miłości bliźniego na miłość do Boga, nie sposób nie dostrzec materializmu, którym podkreśla się miłość do bliźniego, odnosząc jego życie do wymiaru dóbr materialnych. Współcześnie niestety często słyszymy we wskazaniach a nawet w listach pasterskich akcent na walkę z ubóstwem czy wojnami. Za to coraz mniej albo wcale nie mówi się o dobrach duchowych bliźniego, a zwłaszcza o niecierpiącym zwłoki zaangażowaniu na rzecz zbawienia, które przecież pochłaniało wszystkich świętych i błogosławionych. Odchodząc od Boga i kierując się w stronę człowieka gubimy pewną wrażliwość na to, co głębsze w człowieku. 

Z tego też względu – na sam fakt istnienia – każdej istocie ludzkiej należy się pełen szacunek. Trzeba wykluczyć stosowanie dzisiaj w odniesieniu do godności – kryteria różnicujące na podstawie rozwoju biologicznego, psychicznego, kultury czy stanu zdrowia. W człowieku, stworzonym na obraz Boga, odzwierciedla się, w każdej fazie jego życia, „oblicze Jego Jednorodzonego Syna (…). Ta bezgraniczna i niemal niezrozumiała miłość Boga do człowieka ukazuje, jak bardzo osoba ludzka sama w sobie jest godna miłości, niezależnie od innych racji — bez względu na swą inteligencję, urodę, zdrowie, młodość, spójność i tym podobne. W ostatecznym rozrachunku życie ludzkie jest zawsze dobrem, ponieważ „jest w świecie objawieniem Boga, znakiem Jego obecności, śladem Jego chwały” (Evangelium vitae, 34). 

Wchodzi – szczególnie dzisiejsza medycyna – w te różne fałszywe kompromisy, aby różnicować patrzenie na człowieka, w zależności od inteligencji, urody, zdrowia itp. Dlatego przy dzisiejszej technice pojawiło się wielkie niebezpieczeństwo, jakim jest handel ludzkimi narządami. Weszliśmy w wielki konflikt pomiędzy dawcą a biorcą narządów. 

Pojawiają się tutaj dwie sprawy, jedna związana ze stwierdzeniem śmierci u dawcy, a druga z porywaniem i uśmiercaniem ludzi w celu pobrania od nich odpowiednich narządów. Wiemy, żeby dokonać transplantacji narząd musi być żywy, bo inaczej operacja się nie uda. Z tego wynika, że musimy pobrać dany narząd od osoby żyjącej a nie zmarłej. I tu jest dramat, polegający na uśmiercaniu dawcy, aby biorca mógł otrzymać dany narząd. Lekarze będą w tych operacjach skuteczni, kiedy nie będą patrzeć na człowieka w sposób duchowy tylko zmysłowy, tkankowy, cielesny. W taki sposób człowiek zostaje zredukowany jedynie do doczesności i materii. Aby usprawiedliwić fakt pobrania, używa się terminów, które w medycynie nie są udowodnione naukowo. Hipotezy o 

śmierci pnia mózgu pacjenta mają zwolenników oraz przeciwników w środowisku lekarskim. Bo czy za zmarłego można uznać pacjenta, któremu goją się rany? Dlaczego przy operacji pobierania narządów potrzebnych jest dwóch anestezjologów, zarówno dla dawcy jak i biorcy? 

Oto wielki dramat naszych czasów. Zabijamy jednych, aby inni mogli żyć! A wcześniej zatruwa się na wszelkie sposoby żywność, aby ludzkie narządy czy organy wymagały wymiany. Oto postęp XXI wieku! Jakie będą jego dalsze owoce? 

Trzeba mam prosić o szybką Bożą interwencję, bo sami tej cywilizacji śmierci już nie naprawimy! Dlatego pokutujmy i módlmy się gorliwie!!!

o. Piotr Idziak SJ