Hasło roku: Powołał mnie Pan już z łona mej matki. Iz 49,1
OPIEKA PALIATYWNA I ZALEŻNOŚĆ OD DRUGIEGO CZŁOWIEKA.
CHOROBA JAKO DOPUST BOŻY ORAZ ELEMENT PLANU BOŻEGO
Matka Kościół prowadząc nas drogą modlitwy podczas Mszy św., we wspomnienie o Dziewicy, po Komunii świętej daje nam następującą modlitwę: Panie Boże, pokrzepiłeś nas świętym Pokarmem, spraw, abyśmy za przykładem – i tu wymienia się imię świętej – nosili konanie Jezusa w naszym ciele i starali się żyć tylko dla ciebie. Przez Chrystusa Pana naszego.
Abp Jerzy Stroba odnosząc się do tej modlitwy tak powiedział: Nie wiem, czy odczuwacie, że jest w tym coś przejmującego. Tak jak przejmujące jest każde konanie. A przecież chodzi o konanie Jezusa. Jest w nim zawarta jakaś tajemnica. I tak mi przyszło zapytać – cóż to właściwie znaczy: abyśmy nosili konanie Jezusa w naszym własnym ciele? …
I myślę, że to co znaczyło konanie Chrystusa najlepiej jest wyrażone w tych siedmiu słowach, w których Pan Jezus, umierając na Krzyżu, to swoje konanie wypowiedział… Myślę, że zgadzacie się ze mną, że w tych słowach wypowiedziane jest to, co się działo w Sercu Chrystusa, kiedy konał na krzyżu….Pierwsze trzy dotyczą innych ludzi – tych, którzy są obok Krzyża. Pierwsze o oprawcach. Pan Jezus konając prosi, żeby im Ojciec przebaczył. Drugie o łotrze. Trzecie o Matce Najświętszej i świętym Janie. W następnych czterech słowach – można by najogólniej powiedzieć, że Chrystus myśli o dziele zbawienia, którego dokonuje, do którego został posłany na świat. Myśli o dziele zbawienia przed Obliczem Ojca. Chce jak gdyby Ojcu powiedzieć: zbliżam się do końca, zbawienie się dokonuje. Czego brakuje (w tych siedmiu słowach)? Myśli o osobie Pana, który pokornie znosił cierpienia. Można by dlatego konanie Chrystusa streścić w ten sposób, że Chrystus konając zapomniał o sobie. Ogarnia tylko swoją pamięcią tych, którzy byli najbliżej Krzyża i tych wszystkich, których chciał odkupić. Zapomniał o sobie, a myślał o dobru innych. O dobru doczesnym i wiecznym.
Powołani zostaliśmy przez Pana, by uczestniczyć w Nowennie Wygradzającej za grzechy przeciwko życiu, a przez to zaproszeni do adorowania Najświętszego Sakramentu, tego wielkiego misterium, w którym Bóg ogałaca się ze swojej chwały. Ogałaca się, czyli pozbawia się swojego blasku chwały i wchodzi na drogę konania – przez wcielenie i mękę na Krzyżu! I na tej drodze uczy nas Miłości Prawdziwej, która wypowiada się w całkowitym zapomnieniu o sobie oraz w życiu tylko dla Chwały Ojca i zbawienia ludzi. Świat wybiera miłość egoistyczną pożądliwą, cielesną, podporządkowaną zmysłom odrzuca drogę Bożą, duchową, podporządkowaną miłości osobowej. Niestety ludzkość podążając za zwodniczym głosem szatana wystąpiła dzisiaj przeciwko Bogu, Który jest Życiem, Prawdą i Miłością.
Człowiek w takim świecie skupionym na doczesności odrzuca cierpienie jako dopust Boży. Buntuje się przeciwko Bogu i w swojej pysze nie chce przyjąć słabości, cierpienia. Dlatego dąży do zaniecha opieki paliatywnej i wyrzucenia ze swojego otoczenia chorych ludzi. Nie chce patrzeć na człowieka słabego, chorego, nie chce go karmić, pielęgnować, bo to tylko strata czasu i pieniędzy. Tak patrzy człowiek materialistyczny zanurzony w doczesności i odrzucający Boga.
My, prawdziwie wierzący, wiemy, że cierpienie – jakże często dla wielu ludzi – jest czasem otwarcia się na myśl o wieczności i zbawieniu oraz powrotem do Jezusa, aby złączyć swoje cierpienie z cierpieniem Jezusa. I wtedy odkrywa się wspaniały plan Boży prowadzący do afirmacji życia i dostrzeżenia w nim wielkiej tajemnicy, że jest darem Bożym. Miłując życie, miłuję Tego, Który dał mu początek.
Droga na którą wzywa nas Zbawiciel nie jest łatwa, ale jest jedyna, która wyzwala z niewoli Egiptu, jego bożków i wprowadza do Ziemi Obiecanej – gdzie człowiek wyzwolony z miłości własnej zaczyna żyć miłością Chrystusową. Droga ta nie jest łatwa, lecz bardzo trudna, bo każdy człowiek jest „w sobie zakochany”. Choćby twierdził, że o siebie nie dba, to jednak jest wrażliwy, co też inni o nim myślą, co też inni o nim powiedzą, nawet w jakim tonie się do niego zwracają, bo ten ton jest świadectwem tego, jaki jest ich do niego stosunek.
„Zapomnieć o sobie” to jakby umrzeć, jakoby zdać się na zniszczenie, jakby przestać w ogóle coś znaczyć. Bo „zapomnieć” to znaczy konać, a konanie jest równoznaczne z bolesnym odchodzeniem, przestaniem istnieć. I jest to możliwe tylko na drodze prostej wiary, adoracji Ciała Chrystusa, bo tylko w Nim śmierć jest zwycięstwem! Powyższą prawdę chcemy głosić całym swoim życiem, powtarzając z mocą, że tylko w Chrystusie śmierć jest drogą do pełni życia w Trójcy Świętej Jedynej.
A nosić w sobie konanie Jezusa Chrystusa, to znaczy żyć przekonaniem, że śmierć – to nie zniszczenie mojego życia, lecz droga do prawdziwego odrodzenia i zwycięstwa.
o. Piotr Idziak