III ROK. Dzieci jako ofiary przemocy domowej

Narzeczeni ślubują sobie nie tylko wzajemną miłość. Ślubują także to, że z miłością przyjmą i po katolicku wychowają potomstwo, jakim Bóg ich obdarzy. Rodzic, który jest zaprzyjaźniony z Bogiem, pamięta o tym, że Bóg w sposób szczególny kocha dzieci i że troszczy się o ich los. Stwórca jest najlepszym rodzicem, który każdego z nas zna i kocha już od chwili poczęcia (por. Ps 139, 13). Chrześcijańscy rodzice powinni naśladować Boga w Jego serdecznej trosce o każde poczęte dziecko. Bóg zawierza dzieci opiece ich ziemskich rodziców. Stwórca postąpił tak nawet w odniesieniu do własnego Syna, gdy ten stał się człowiekiem i gdy już jako noworodek został po raz pierwszy skazany na śmierć przez Heroda. Ochroniła Go wtedy Jego ziemska mama – Maryja wraz z jej świętym mężem – Józefem.

Pierwszym domem dziecka w fazie rozwoju prenatalnego jest wnętrze jego mamy. Tam dziecko powinno być najbardziej bezpieczne, bo chronione miłością mamy wspieranej przez jej męża i ojca dziecka. Po porodzie dziecko powinno doświadczać bliskości i miłości obojga rodziców. Miłość otrzymywana codziennie od mamy i taty, a także dar wychowania w duchu Ewangelii to dla dziecka fundament poczucia bezpieczeństwa i pewna droga do szczęścia.
To warunek wzrastania nie tylko w latach, lecz także w łasce, miłości i mądrości u Boga i ludzi. Rodzice powinni być największym wsparciem dla dziecka, a dom rodzinny powinien być dla niego miejscem, w którym czuje się bezpiecznie jak w niezawodnym sejfie. To właśnie dlatego największe zagrożenie dla dziecka pojawia się wtedy, gdy jest ono krzywdzone przez własnych rodziców. Taka sytuacja powoduje wyjątkowo bolesne cierpienie, przed którym dziecko nie jest w stanie samo się bronić. Jest ono pierwszą i największą ofiarą każdej formy kryzysu i przemocy w rodzinie. Doznane w dzieciństwie fizyczne, psychiczne i duchowe zranienia pozostawiają u dziecka bolesne ślady zwykle na całe życie.

Pierwszą potrzebą dziecka jest doświadczanie tego, że tata i mama okazują sobie nawzajem miłość i że tą wzajemną miłością dzielą się także z potomstwem. To właśnie dlatego cierpienie dziecka nie zaczyna się dopiero wtedy, gdy jest ono odrzucane czy bite przez rodziców, lecz już wtedy, gdy nie odnoszą się oni z miłością do siebie nawzajem czy do dziecka. Jeszcze bardziej dramatyczna staje się sytuacja dziecka wtedy, gdy widzi ono agresję i przemoc między rodzicami, lub gdy jest dręczone fizycznie, psychicznie czy duchowo przez kogoś z rodziców. Niewyobrażalnie bolesną krzywdę wyrządzają dziecku ci rodzice, którzy decydują się na rozwód. Rozstanie rodziców to dla dziecka jakby zburzenie domu czy koniec tego świata. Dzieci są pierwszymi i największymi ofiarami rozwodu rodziców i rozpadu ich małżeństwa.

Ofiarą przemocy domowej staje się dziecko również wtedy, gdy tata czy mama popada w uzależnienia. Rodzic uzależniony staje się coraz bardziej ślepo, wręcz obsesyjnie zniewolony jakąś substancją (np. alkoholem, narkotykami) czy jakąś natrętną czynnością (np. hazardem, seksem, komputerem, pracą). Uzależniony rodzic żyje w ciągłym kłamstwie, gdyż nałogowo oszukuje samego siebie i wmawia sobie, że nie jest uzależniony. Ponadto taki rodzic okrutnie i bezlitośnie dręczy swoich bliskich. Oszukuje ich, straszy, poniża, bije, szantażuje, izoluje od Boga i od ludzi. Człowiek uzależniony nie reaguje na miłość i na największe nawet cierpienie swoich bliskich. Obojętnieje nawet na miłość i na udrękę swoich dzieci. W tej sytuacji jedne dzieci się buntują, a inne popadają w nałogi i zaczynają naśladować własnego gnębiciela. Inne dzieci wmawiają sobie, że to one są winne zaistniałej sytuacji. Taka postawa grozi zwłaszcza córkom, bo one mają skłonność do tego, żeby zamieniać poczucie krzywdy w poczucie winy. W konsekwencji często się zdarza, że dręczone w domu rodzinnym dziewczynki w dorosłym życiu wiążą się z kimś uzależnionym i stosującym przemoc. Wiele córek krzywdzonych przez uzależnionego rodzica staje się w dorosłym życiu żonami krzywdzonymi przez własnych mężów.

Kolejnym powodem udręki dla dziecka jest aborcja, czyli fakt, że rodzice zabili kogoś z jego rodzeństwa. Gdy dziecko odkrywa ten fakt, to przeżywa syndrom ocaleńca. Chodzi o dzieci, które odkryły, że rodzice zabili ich rodzeństwo. W obliczu takiego odkrycia dziecko czuje się winne śmierci brata czy siostry. Ma dręczące poczucie winy, bo uważa, że rodzeństwo zostało zabite właśnie dlatego, że ono się urodziło. Przeżywa wstrząs emocjonalny, bo wie, że ono też mogło zostać zgładzone. Nie może czuć się bezpieczne przy rodzicu, który gotów jest zabijać własne dzieci. Ci, którzy przeżyli w obliczu dramatu aborcji kogoś z rodzeństwa, nieświadomie rozumują w ten sposób: „przeżyłem tylko dlatego, że wcześniej ktoś z mojego rodzeństwa został zabity.” Niezawinione poczucie winy jest jeszcze bardziej dręczące niż poczucie winy związane z rzeczywistymi grzechami. Gdy bowiem mamy słuszne wyrzuty sumienia, to możemy się nawrócić i odzyskać radość życia. Gdy jednak przypisujemy sobie winy, których w rzeczywistości nie mamy, to nie mamy też sposobu, żeby od takiego poczucia winy się uwolnić.

Kolejnym źródłem drastycznego cierpienia dziecka jest doświadczanie bezpośredniej agresji ze strony swoich rodziców. Może to być agresja słowna lub fizyczna. Nie mniej bolesna jest także agresja emocjonalna w postaci odrzucenia czy poniżania dziecka. Drastycznie bolesna bywa dla dziecka agresja moralna. Ma ona miejsce wtedy, gdy dziecko jest przez rodziców obwiniane za winy, których w rzeczywistości ono nie ma. Z kolei skrajnie dręcząca forma przemocy duchowej ma miejsce wtedy, gdy rodzice starszą dwoje dziecko tym, że przestaną je kochać, czy że już je nie kochają. Straszenie dzieci tym, że przestaną być kochane, gdy nie spełnią oczekiwań rodziców, to rodzaj duchowego wyroku śmierci. Tak terroryzowane dzieci mogą już nigdy nie uwierzyć w to, że są kochane przez Boga w sposób bezwarunkowy i na zawsze.

Konsekwencje braku miłości i doświadczania różnych form przemocy w domu rodzinnym są nieuchronne, długotrwałe i szczególnie bolesne. Niektóre dzieci w takiej sytuacji popadają w uzależnienia, żeby „zapomnieć” o nieznośnym cierpieniu, jakie w sobie noszą. Inne dzieci stają się agresorami, żeby odreagować własne cierpienie i doznane krzywdy. Jeszcze inne dzieci wpadają w depresję, choroby psychiczne czy stany samobójcze. Większość takich dzieci ma ogromne trudności, by uleczyć rany z przeszłości, nauczyć się kochać i budować dojrzałe więzi z Bogiem, z samym sobą i z bliźnimi. Niektóre dzieci, będące ofiarami przemocy domowej, popadają w autoagresję. Dokonują samookaleczeń albo odbierają sobie życie. Niektóre z takich dzieci – zwłaszcza dziewczynki – popadają w choroby autoimmunologiczne. Ich organizm zaczyna zwalczać sam siebie. Dorosłe życie dzieci, które doświadczyły przemocy domowej, jest zwykle trudne i bolesne. Część z tych dzieci powtarza błędy popełnione przez swoich rodziców. Same stosują przemoc, albo wiążą się z kolejnymi krzywdzicielami.

Módlmy się za rodziców, żeby przyjmowali swoje dzieci z miłością i żeby je po chrześcijańsku wychowywali na ludzi świętych, czyli na osoby podobne do Jezusa – dobre i mądre jednocześnie. Módlmy się za dzieci, żeby doświadczały, że są kochane przez Boga i Bożych ludzi nawet wtedy, gdy ich rodzice przeżywają kryzys i zadają im cierpienie. Módlmy się za kapłanów, żeby stanowczo przypominali rodzicom ich obowiązek przyjęcia dzieci z miłością i czułością. Módlmy się za katechetów, nauczycieli i wszystkich dorosłych, żeby byli szczególnie wrażliwi na los dzieci i żeby stanowczo bronili dzieci przed każdą krzywdą i żeby stanowczo interweniowali wtedy, gdy dzieci krzywdzone są przez własnych rodziców czy innych bliskich. Niech każdy z nas zobowiąże się do określonych modlitw i dzieł pokutnych o nawrócenie tych rodziców, którzy za mało kochają czy wręcz drastycznie krzywdzą własne dzieci. Niech każdy z nas pamięta o tym, że Bóg rozliczy nas z każdej krzywdy i z każdego zaniedbania wobec dzieci, z którymi On sam się utożsamia: „Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tego i Mnie nie uczyniliście” (Mt 25. 40).

ks. Marek Dziewiecki