To nie przypadek, że Bóg dał narodowi wybranemu dziesięć przykazań właśnie wtedy, gdy Izraelici wychodzili z niewoli egipskiej. Stwórca wiedział bowiem, że groźniejsza od niewoli zewnętrznej jest niewola wewnętrzna, czyli niemoralne postępowanie, które prowadzi do krzywdy, grzechu i cierpienia. Prawo Boże chroni człowieka przed wszystkim, co zagraża życiu w mądrości, miłości i wolności dzieci Bożych. Taki sam cel powinno mieć prawo stanowione przez człowieka. Powinno ono chronić od zła pojedyncze osoby i całe społeczeństwa. W szczególny sposób powinno ono chronić dzieci, czyli te osoby, które najłatwiej jest demoralizować i skrzywdzić.
Niestety prawo stanowione w Polsce w coraz większym stopniu staje się bezprawiem, a jego pierwszymi ofiarami są właśnie dzieci. Nieludzkie prawo dopuszcza sytuacje, w których można bezkarnie zabijać dzieci w okresie rozwoju prenatalnego. Nieludzkie jest także twierdzenie, że aborcja to prawo kobiet. Przecież dziecku życie przekazuje dwoje rodziców, a nie tylko matka. Nikt nie ma prawa zabraniać ojcu ratowania życia dziecku także wtedy, gdy matka tegoż dziecka chce je zabić. Ojciec nie jest przecież pozbawiony praw rodzicielskich, a mimo to jest traktowany przez prawo jako ktoś, kto nie ma nic do powiedzenia w sprawie dziecka, któremu przekazał życie i za którego los ponosi taką samą odpowiedzialność, jak matka dziecka.
Nie tylko w Europie Zachodniej, lecz także w Polsce coraz częściej podważane jest prawo rodziców do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami. W Niemczech rodzice mogą zostać skazani na więzienie za to, że nie puszczają swoich dzieci na spotkania z demoralizatorami czy że w sferze publicznej opowiadają się po stronie rodziny i katolickiego wychowania. Z podobnymi zagrożeniami spotykamy się już także w Polsce. Przewrotni politycy tworzą przewrotne prawo, które stosowane jest w przewrotny sposób. Dla przykładu, gdy ktoś wyśmiewa się z małżeństwa, rodziny, czystości, wierności czy wychowania dzieci zgodnie z zasadami Dekalogu, to przewrotni sędziowie uznają, że można to czynić bezkarnie, bo według takich sędziów to jest wolność słowa. Gdy natomiast ktoś z katolików mówi o faktach, na przykład o tym, że okaleczając ciało nie zmienia się przez to płci, albo o tym, że związki homoseksualne to związki chore, bo niepłodne, a niepłodność jest przecież na liście chorób, to takie mówienie prawdy traktowane jest przez wielu sędziów jako mowa nienawiści. We Francji można pójść do więzienia za podawanie faktów o tym, czym jest aborcja i jakie są jej konsekwencje dla matki zabijanego dziecka.
Niektóre z nieludzkich norm zostają wprowadzane do naszego kraju nieoficjalnie, pod pozorem wprowadzania regulacji międzynarodowych. Przykładem jest realizacja w Polsce zaleceń WHO (Światowej Organizacji Zdrowia) co do „edukacji” seksualnej dzieci i młodzieży. Dzieje się tak mimo tego, że zalecenia WHO są sprzeczne z polskim kodeksem karnym. Kto z nauczycieli czy innych dorosłych realizowałby te zalecenia w przedszkolu czy szkole, ten wciągałby uczniów w czynności seksualne, za co dorosłym grozi kara więzienia od lat 2 do 12 (art. 200. § 1. kodeksu karnego).
Zrozumiały opór społeczeństwa wzbudza podpisana przez prezydenta Warszawy deklaracja LGBT+, która przewiduje, że do szkół zostanie wprowadzona edukacja seksualna według standardów WHO. Głosy protestu były jednak zbyt słabo wyrażane w proporcji do skali zagrożeń. WHO zaleca bowiem, by „edukatorzy” seksualni od czwartego roku życia uczyli dzieci czerpania przyjemności z dotykania narządów intymnych, czyli by uczyli dzieci masturbacji. W wieku 4-6 lat mają oni mówić dzieciom o związkach z osobami tej samej płci i o różnych koncepcjach rodziny, a także o prawach seksualnych nieletnich. W wieku 6-9 lat uczniowie mają od „edukatorów” dowiedzieć się o antykoncepcji, seksie w Internecie, autostymulacji i współżyciu seksualnym. Od 9-go roku życia dzieci mają poznawać i akceptować różne sposoby wyrażania seksualności oraz podejmować decyzje dotyczące zyskiwania doświadczeń seksualnych. Dwunastolatków „edukatorzy” seksualni mają uczyć ujawniania wobec innych ludzi uczuć homoseksualnych i biseksualnych.Pojawia się pytanie o to, kto mógłby wymyślić standardy „edukacji” aż tak seksualizujące i demoralizujące dzieci? Odpowiedź znajdziemy wtedy, gdy przyjrzymy się twórcom tychże standardów WHO. To zadeklarowana lesbijka i zadeklarowani homoseksualiści: Sanderijn van der Doef, Daniel Kunz, Wolf Vogel, Rudiger Lautmann. Ten ostatni na łamach magazynu „Pro Familia” napisał: „Prawdziwy pedofil postępuje wobec dziecka nadzwyczaj ostrożnie, a szkodliwość dla dziecka jest w takich przypadkach bardzo wątpliwa„. R. Lautmann jest również autorem książki zachwalającej pedofilię: „Przyjemność z dzieckiem„.
Najlepszym lekarstwem na wszelkie zagrożenia jest katolickie wychowanie oraz przekazywanie dzieciom prawdy o ludzkiej seksualności. Dzieci powinny wiedzieć, że do piętnastego roku współżycie czy inne czynności seksualne są aż tak szkodliwe, że zabrania ich kodeks karny, a nie tylko normy moralne. Powinny też otrzymać informację o tym, że w odniesieniu do zachowań seksualnych jedynym pewnym zabezpieczeniem przed chorobami wenerycznymi i niechcianą ciążą jest wstrzemięźliwość przedmałżeńska i wzajemna wierność małżonków. Uczniowie powinni wiedzieć, że płci nie da się zmienić, gdyż jest ona zdeterminowana biologicznie. Można okaleczyć ciało, ale i tak organizm dziewczyny nie zacznie produkować plemników, a organizm chłopaka nie zacznie produkować komórek jajowych. Każdy uczeń powinien otrzymać wiedzę o tym, że celem seksualności nie jest szukanie maksimum przyjemności, lecz małżeńska miłość i prokreacja. Szukanie przyjemności to najgorsza z możliwych filozofii życia, gdyż prowadzi ona do przestępstw, erotomanii i niszczenia więzi międzyludzkich.
Nie tylko prawo bywa nieludzkie i skrajnie szkodliwe dla dzieci. Nieludzkie i niesprawiedliwe bywa stosowanie prawa. Zdarza się, że sądy odbierają rodzicom prawa rodzicielskie w oparciu o fałszywe donosy czy o źle rozumiane prawa dziecka, utożsamiane z prawem do buntu wobec elementarnych zasad dyscypliny czy wobec elementarnych norm moralnych. Takich sytuacji doświadczyło już sporo polskich rodziców mieszkających w Niemczech, gdzie urząd do spraw dzieci (Jugendamt) odebrał im prawa rodzicielskie za katolickie wychowywanie dzieci i za stanowczą obronę dzieci przed demoralizacją. Bywa i tak, że także w Polsce sądy stają po stronie krzywdziciela, na przykład po stronie tego, kto łamie przysięgę małżeńską i dręczy swoje dzieci. Taka sytuacja ma miejsce na przykład wtedy, gdy mąż odchodzi od żony i dzieci, łamiąc przysięgę małżeńską i rodzicielską, następnie zabiera swoje dzieci do kochanki, a sąd na to pozwala. Dla każdego, kto rozumie wrażliwość dzieci jest oczywiste, że wielką krzywdą i ogromnym stresem jest kontakt dziecka z ojcem w obecności kobiety, która zabrała mu tatę, a jego mamie zabrała męża.
Módlmy się za parlamentarzystów, żeby stanowili uczciwe prawo i żeby usuwali wszystkie te ustawy i przepisy, które są zagrożeniem dla życia i rozwoju dzieci. Módlmy się za sędziów, by uczciwie stosowali prawo i kierowali się rzeczywistym dobrem osób nieletnich. Módlmy się za rodziców, księży i katechetów, żeby otaczali dzieci miłością i pomagali im wzrastać w mądrości i miłości u Boga i ludzi. Módlmy się za dzieci – ofiary złego prawa i ofiary przewrotnych demoralizatorów – żeby z pomocą Boga i Bożych ludzi mogły one powrócić na drogę rozwoju i świętości. Za wstawiennictwem Maryi prośmy o to, byśmy odważnie i stanowczo czynili wszystko, co pomaga dzieciom iść drogą błogosławieństwa, czyli żyć w potrójnej miłości – do Boga, do samych siebie i do bliźnich. Pokutą i umartwieniem wynagradzajmy Bogu za nasze własne zaniedbania w katolickim wychowaniu młodego pokolenia i za udrękę oraz demoralizację dzieci na skutek nieludzkiego prawa.
ks. dr Marek Dziewiecki